Miło jest na święta dostać książkę kucharską. To budzi swojego rodzaju potrzebę zrobienia czegoś kreatywnego. Po tradycyjnej świątecznej wyżerce przychodzi taki moment, że zjadłoby się coś, tylko nie wiadomo co. I nie chce się za bardzo stać w kuchni, więc najlepiej zrobić coś na szybko. Ot, taki przebłysk kulinarnego polotu, który można wcielić w życie w ciągu 30 min.
Do szybkich akcji najlepszy jest ryż i filet z kurczaka. To twierdzenie legło u podstaw kurczaka po jurajsku.
Sposób przyrządzania prosty, niczym konstrukcja analogowego urządzenia małorolnego, zwanego pospolicie cepem. Smażymy kurczaka pokrojonego w jakieś kostki/paski, dodajemy curry, a potem dodajemy wedle upodobań to co nam wpadnie w łapki. Mi w łapki wpadła cebula, papryka, kilka pieczarek, puszka kukurydzy i ananasa. Wszystko szybciutko się poddusza, soli, pieprzy, potem doprawia upolowanymi wcześniej przyprawami (bazylia, tymianek). Warto dodać pieprzu ziołowego, o którym tym razem zapomniałam (wiedziałam, że czegoś mi brakuje!). Po drodze były jeszcze jakieś orzechy włoskie i sezam. Niechcący wlała się też szklaneczka czerwonego wina. Całość posypałabym jeszcze szczypiorkiem, ale tego akurat nie miałam (brakuje czegoś zielonego, lubię jak jest kolorowo na talerzu).
No i oczywiście ryż, brązowy. Dlaczego brązowy? Bo taki mi się niechcący ugotował (niepopaczyłam dobrze). Jak zwykle chciałam dobrze, a wyszło zajebiście. Smakowitość. ; )
zrób mi :D
OdpowiedzUsuńJak będziesz grzeczny ;P
Usuń