Człowiek stoi sobie w kolejce w markecie i widzi, typ stojący przede mną ma same pyszności : piwo, czekoladę i kłącz imbiru. Tak stojąc w kolejce (tyyyle nudy) człowiek dostaje napadu kreatywnych myśli. No i musiałam się wrócić, bo Pan Kłącz nie dałby mi spokoju.
A potem zaczęłam się zastanawiać, co ja z nim właściwie zrobie ; D
Imbir to jedno z tych magicznych kłączy, o jego cudownych właściwościach możecie sobie poczytać w internetach. Mnie osobiście bardzo smakuje taki różowy, który dodają do sushi ( jeszcze kiedyś się tym zajmę, bo jest pyszny). Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała takiego surowego imbiru- dzieci, nie róbcie tego w domu, chyba że lubicie jeść surowy chrzan z wasabi. To mnie oczywiście nie zniechęciło do dalszej zabawy, o nie. Ja lubię ten ostry posmaczek, na który ostatnio zbierała mi sie ochota. I na herbatę.
A herbata najlepiej smakuje z imbirem kandyzowanym. No to do roboty.
Imbir trzeba było pokroić w kostki, ja trochę przesadziłam i zrobiłam za drobną. No i wykorzystując swoje doświadczenie nabyte przy kandyzowaniu skórek z pomarańczy, szklankę cukru ze szklanką wody zagotowałam w rondelku, a gdy zaczęło wrzeć wrzuciłam tam moją imbirową kosteczkę. No i gotowałam pod przykryweczką jakieś 40 min. Kiedy spróbowałam mojego imbiru efekt był taki, jak przy degustacji surowego. Stwierdziłam, że kandyzowanie trzeba powtórzyć. Syrop odlałam do szklanej butelki. No i po 30 min drugiego gotowania (procedury jak wyżej) dosypałam jeszcze trochę cukru, po 5 min efekt był zadowalący. Zadowalający tzn. po rozgryzieniu intensywny imbirowy posmak przepala nam gardło dopiero po chwili. Widziałam kilka przepisów, że kandyzuje się raz, a potem obtacza w jakimś cukrze, ale mnie osobiście ten pomysł się nie podoba, bo cukier paskudnie strzela w zębach. Potem kosteczkę rozłożyłąm na papierze śniadaniowym i pozostawiłam do wysuszenia.
Gwiazdą okazał się powstały syrop. Wymieszałam obydwa ( z pierwszego i drugiego kandyzowania) i wlałam do buteleczki. Teraz będę go mogła dodać do herbaty z cytryną, piwerka i pewnie jeszcze znajdę miljony innych zastosowań ;)
Ze 100 gramowego korzenia wyszła mi miseczka kandyzowanego imbiru i 0,7 l syropu. Projekt imbir uważam za zakończony z powodzeniem, ale Pan Kłącze jeszcze powróci. ;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz