czwartek, 2 stycznia 2014

Kurczak po jurajsku

Miło jest na święta dostać książkę kucharską. To budzi swojego rodzaju potrzebę zrobienia czegoś kreatywnego. Po tradycyjnej świątecznej wyżerce przychodzi taki moment, że zjadłoby się coś, tylko nie wiadomo co. I nie chce się za bardzo stać w kuchni, więc najlepiej zrobić coś na szybko. Ot, taki przebłysk kulinarnego polotu, który można wcielić w życie w ciągu 30 min.


Do szybkich akcji najlepszy jest ryż i filet z kurczaka. To twierdzenie legło u podstaw kurczaka po jurajsku
Sposób przyrządzania prosty, niczym konstrukcja analogowego urządzenia małorolnego, zwanego pospolicie cepem. Smażymy kurczaka pokrojonego w jakieś kostki/paski, dodajemy curry, a potem dodajemy wedle upodobań to co nam wpadnie w łapki. Mi w łapki wpadła cebula, papryka, kilka pieczarek, puszka kukurydzy i ananasa. Wszystko szybciutko się  poddusza, soli, pieprzy, potem  doprawia  upolowanymi wcześniej przyprawami (bazylia, tymianek). Warto dodać pieprzu ziołowego, o którym tym razem zapomniałam (wiedziałam, że czegoś mi brakuje!). Po drodze były jeszcze jakieś orzechy włoskie i sezam. Niechcący wlała się też szklaneczka czerwonego wina. Całość posypałabym jeszcze szczypiorkiem, ale tego akurat nie miałam (brakuje czegoś zielonego, lubię jak jest kolorowo na talerzu).

No i oczywiście ryż, brązowy. Dlaczego brązowy? Bo taki mi się niechcący ugotował (niepopaczyłam dobrze). Jak zwykle chciałam dobrze, a wyszło zajebiście. Smakowitość. ; )

2 komentarze: