wtorek, 17 września 2013

Baking Bad

Co zrobić, żeby było szybko i dobre? Bułeczki drożdżowe.

Przed wyjazdem w góry, chciałam zrobić coś, co można by było zjeść sobie w drodze, a nie byłoby to kanapką, ponieważ chleb jest paskudny. Padło więc na wypiek drożdżowy- bułeczki z nadzieniem. Czy pomysł był tak tragiczny? Zobaczmy...




...


Zrobienie ciasta drożdżowego było proste: trochę mąki, trochę cukru, jakieś jajko, kilka łyżek klarowanego masła, no i oczywiście drożdże rozrobione w mleczku z cukrem. Procedura taka że suche mieszamy, drożdże rozrabiamy w szklance, jak zaczną się pienić wlewamy do mąki, a potem reszta i naszą boską łapką wyrabiamy to ciasto. Nic trudnego.

Najlepszy etap- nadziewanie. Miałam trochę jeżyn, więc kilka wypchałam całymi jeżynami, kilka rozgniecionymi z cukrem, miałam też trochę pasty czekoladowej (jedna z licznych prób zrobienia swojej własnej tabliczki czekolady), więc upchnęłam trochę do bułeczek. Zgrabnie utoczone kulki (jak pyzy) MYK! na blachę i do piekarnika. Dzieci nie róbcie tego w domu. Jak widać na załączonym powyżej obrazku całe nadzienie postanowiło wydostać się na zewnątrz. (Noooo prawie całe).
O dziwo w smaku okazały się jadalne, a nawet sycące.




Na obrazku widać chytrą łapkę mojego brata, który postanowił zeżreć mi jedną bułeczkę. Niedoczekanie!

Rumiany kolor bułeczki zyskały dzięki posmarowaniu jajkiem przed pieczeniem (patent podpatrzony od matki).
Kuchnia nie spalona, żadnych ran ciętych ani podpalanych. Ha!

Przepisy są dla słabych! ;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz