wtorek, 3 września 2013

Brzydkie i niedobre.

Dziś podjęłam kolejną próbę stworzenia czekolady. Jeszcze nie wiem, czy zakończyła się powodzeniem, więc wrzucę wam coś z serii jurajskich wypieków: BRZYDKIE I NIEDOBRE.


Generalnie większość ciast mi nie wychodzi. Ciasteczka czasem tak (o ile ich nie spalę). Kiedyś postanowiłam zrobić coś bardzo kreatywnego w ramach alternatywy do listy zadań z matematyki.
Zabawy był cały dzień.

Najpierw trzeba było zrobić kruche ciasto (masło, mąka, jajko, cukier, cukier wanilinowy, pół łyżeczki proszku do pieczenia-nie ma przepisu, zawsze robię na oko). Potem wysmarowałam olejem i wysypałam bułką tartą (albo to była mąka...) foremki do babeczek i paluszkiem rozgniotłam kulkę ciasta, żeby powstały takie ładne, zgrabne miseczki. (No z tym zgrabne to trochę przesadziłam, wszystkie moje wypieki wyglądają paskudnie.)

Kiedy się upiekły zaczęłam je nadziewać. Najpierw łyżka skondensowanego mleka z puszki o smaku toffi, potem taki cytrynowy glut (sok z cytryn, cukier puder i łyżka mąki ziemniaczanej-robi się to jak kisiel, chyba jeszcze wcisnęłam tam żółtko z jajka ale nie pamiętam już). Na koniec posypałam to kolorowymi kandyzowanymi skórkami z cytrusów.

Nikt nie potrafił zjeść więcej niż 3 sztuki... xD

 BA DUM TSS!

Za słodko się robi. Kto chce coś słonego/pikantnego ręka do góry!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz