niedziela, 10 listopada 2013

Pomarańczowo mi(lkshake)

To uczucie gdy po raz setny człowiek otwiera lodówkę, a tam jak zwykle nie ma nic, na co miałby ochotę...Chwilunia. Co to?  Maślanka ?! [demoniczny uśmiech na twarzy]...

Przelotne spojrzenie na koszyczek z owocami. Spojrzenie na blender. Jeszcze raz na koszyczek z owocami. Zogniskowanie wzroku na maślance... i już w głowie formuje się idea, która bardzo, ale to bardzo pragnie zostać wcielona do rzeczywistości. Szejk pomarańczowo-mandarynkowy z nabiałowym elementem rodzimym, czyli maślanką. 

Sama maślanka nie jest jakaś szałowa, ale można na niej zrobić cuda. Ponadto jest bardzo dobra dla naszych brzuszków, gdyż zawiera w sobie tzw. bakterie mlekowe (np.: Lactobacillus casei - to zajebiste z Actimela, tylko nie kosztuje tak dużo), które wspomagają procesy trawienia (cóż, mamy straszne upodobanie do wyjaławiania sobie flory jelitowej antybiotykami, alkoholem...). Ponadto jest polecana jako źródło wapnia (szczególnie dla osób starszych). O maślance można by napisać sporo, a nawet więcej, więc nie będę się teraz nad tym rozwodzić.


Wróćmy do naszego szejka. Najpierw obrałam i  dokładnie zblendowałam jedną pomarańczę i jedną mandarynkę. Do tego dolałam półtorej szklanki maślanki, szczyptę cynamonu i szczyptę imbiru i dwie łyżeczki brązowego cukru. Wyszło coś takiego :




W sumie mogłam wam  jeszcze dorysować w paincie wiórki czekoladowe (koniecznie z gorzkiej czekolady!), żebyście wiedzieli o wersji pro: straciatella, ale mi się nie chciało. 

Swoją drogą, jakie to się już robi nudne, kiedy wszystko wychodzi tak od razu... żeby chociaż jakieś wzdęcia, albo rozwolnienie... ale nie. (Czyżby został osiągnięty wyższy lvl kulinarny?) I cóż ja mogę w tej sytuacji zrobić? 

Tylko polecić wam pomarańczowego szejka i zabrać się za jakieś bardziej ekstremalne eksperymenty...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz